piątek, 26 lutego 2016

Czy warto dbać o kulturę języka? ;)


Zapraszamy do przeczytania opowiadania z morałem :) Wszelkie podobieństwa do rzeczywistości są - rzecz jasna - przypadkowe :)


Pewnego dnia brytyjski dżentelmen o imieniu Francis, jak zwykle o godzinie piątej dwadzieścia osiem, pił czarną herbatę z kleksem mleka w swoim perfekcyjnie czystym i umeblowanym mieszkaniu.

Nagle do pokoju wszedł jego służący, na imię miał Bogdan. Trzymał miotłę do kurzu.

- Czy zauważył pan ten mikroskopijny kłębek kurzu, sir? - zapytał.
- Istotnie, dostrzegłem go Bogdanie. Dziękuję za twoją spostrzegawczość, ale nie musisz być aż tak szczegółowy.
- Oczywiście, sir.

Po tej rozmowie Bogdan wyszedł, a Francis dokończył swój podwieczorek. Następnie wyszedł z domu i udał się na spacer. Szedł wąską aleją wzdłuż wysokich topoli. Nagle zobaczył przy pasach prowadzących na drugą stronę ulicy starszą panią, usiłującą przez nie przejść. Widział na jej twarzy zakłopotanie, gdyż samochody na jezdni nie chciały się zatrzymać, by jej ustąpić. Zobaczył, że trzyma ciężkie zakupy, więc podszedł i wziął torby z jej rąk. Wszystkie samochody zatrzymały się, a on - w jednej ręce trzymał sprawunki starszej pani, a drugą wziął ją pod ramię - mógł bezpiecznie przeprowadzić ją przez ulicę.

- Służę pomocą - powiedział z uśmiechem.
- Ach, dziękuję - odpowiedziała drętwym głosem. - Dziękuję panu, ale nie trzeba było. Może mi pan oddać już zakupy.
- Och nie, na to się nie zgodzę. Gdzie pani mieszka?
- O tam, niedaleko.

Odprowadził ją do domu i mrucząc jakąś piosenkę pod nosem wracał do swojej willi. To zachowanie zauważył pewien tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczu. Zbliżył się do dżentelmena i pociągnął go za rękaw.

- Dzień dobry. Nazywam się Eugeniusz Miłorząb. Jestem sekretarzem w szkole społecznej. Zobaczyłem, że pana maniery są nienaganne, a ostatnio, wraz z gronem pedagogicznym, zauważyłem, że dzieci w naszej szkole nie mają pojęcia, czym jest kultura. Byłbym dozgonnie wdzięczny, gdyby pan przyszedł na następny apel i powiedział im to i owo o tym,co znaczy być kulturalnym.

Francis zastanawiał się przez chwilę.

- Zgoda - powiedział.
- Dziękuję! - wykrzyknął pan Gienio. Przedstawił szczegóły co do następnego apelu i tydzień później Francis znalazł się w szkole. Wszedł do sali gimnastycznej, gdzie panował chaos. Wszyscy się przekrzykiwali i kłócili. Zrozumiał już, o co chodziło Eugeniuszowi.

Wtedy pani dyrektor zdołała dostać się do mikrofonu.

- Proszę wszystkich o ciszę! - powiedziała - Za chwilę nasz gość opowie wam coś o kulturze języka.

Francis wszedł na scenę i opowiedział o tym, jakie to ważne, by traktować rozmówcę z szacunkiem, stosować zwroty grzecznościowe i aby wypowiedzi były zrozumiałe.

- I to była moja ostatnia uwaga. Dziękuję - zszedł z podestu i wreszcie wziął oddech. Wszyscy słuchacze zamilkli. Najwyraźniej zdali sobie sprawę, że to, jak się wypowiadamy, to faktycznie ważna rzecz, bo wyglądali, jakby wzięli sobie jego słowa do serca.

Wtedy głos zabrała nauczycielka języka polskiego. Podeszła do podestu i powiedziała:

- Tak, tak. Dziękujemy panu za przemówienie. Widzicie? Musicie wziąść się w garść i...
- Wziąć - przerwał jej Francis.
- Słucham? - zdziwiła się nauczycielka.
- Mówi się „wziąć”, nie „wziąść”.
- Dobra, dobra. Reasumując...
- Nie mogę tego słuchać! Nie mówi się „reasumując”, tylko „podsumowując”.
- Nie ma pan ciekawszych rzeczy do roboty?

Francis zrobił się czerwony jak burak.

- Nie ma pan racji. Uczę polskiego od dziesięciu lat i wiem, że mówi się „wziąść” - kontynuowała.
- To nieprawda! - wtrąciła się dyrektorka. - I za co ja pani płacę? Żeby wprowadzała pani w błąd uczniów? Jest pani zwolniona!
- Ale... - polonistka była zszokowana. W milczeniu wyszła z sali. Dyrektorka zwróciła się do Francisa.
- Dziękuję panu.
- Cała przyjemność po mojej stronie.

Francis wrócił do domu. Wychodząc ze szkoły słyszał, jak uczniowi są dla siebie mili. Był bardzo zadowolony.

Gdy przekroczył próg swojej skromnej willi, zastał Bogdana, który, jak zwykle, sprzątał. Francis opowiedział mu, co się dzisiaj wydarzyło, i że od teraz ma zamiar uczyć języka polskiego. 

Hanna Chmielowiec, 6b

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz