- Nella?
- Tak, Ross? - zapytała złotooka przeciągając się na kanapie.
- Która godzina? - Nella spojrzała na zegarek.
- Jest jedenasta czterdzieści pięć - odpowiedziała spokojnie. Dopiero po chwili, gdy zobaczyła przerażoną twarz swojej przyjaciółki, zrozumiała co to oznacza. Zerwały się z sofy i pobiegły pożegnać się z państwem Lastrange. Na korytarzu przy drzwiach spotkały Lily. Rosie zabrała z wieszaka przy drzwiach skórzaną kurtkę Liliane, ponieważ nigdzie nie mogła znaleźć swojej, a nie miała czasu żeby szukać jej u siebie w pokoju. Szybko zabrały swoje kufry i teleportowały się na peron 9 i ¾.
Prędko przebiegły przez ścianę, słysząc przeciągły gwizd konduktora zwiastujący odjazd. Pobiegły z kuframi do pierwszego lepszego wejścia, nawet nie zważając, iż wszyscy obecni na peronie się na nie patrzą.
Nella wsiadła do pociągu pierwsza i pomogła wgramolić się Rosie. Lili rzuciła dziewczynom swój kufer. Pociąg ruszył. W ostatniej chwili James Potter chwycił rękę Liliane, wciągając ją do wagonu. Lily spojrzała na niego z wyższością i powiedziała:
- Nie... nie musiałeś mi pomóc, dałabym sobie sama radę... - mimo zimnego spojrzenia, jej język widocznie się plątał.
- Zwykłe dziękuję wystarczy. Wiem, że nie musiałem, ale chciałem ci pomóc - odrzekł Gryfon i uśmiechnął się uśmiechem, od którego wszystkim dziewczynom miękną kolana, po czym powiedział do Nelli - Nell, idziesz ze mną do naszego przedziału? Rose, Carmen i Fred już tam siedzą.
- No pewnie - Nella popatrzyła na siostrę i przyjaciółkę przepraszającym wzrokiem. - Wybaczcie dziewczyny, idę Jamesem, przyjdę do was potem - powiedziała i odeszła z Potterem, który jak przystoi przyjacielowi i gentelmenowi, nie wziął jej kufra.
Dziewczyny postanowiły nie komentować zachowania Nelli.
- Mój kuzyn pewnie się stęsknił - stwierdziła po chwili ciszy, ironicznie Rosie. - Idziemy?
- No jasne - powiedziała Lily.
Po chwili znalazły przedział Malfoy'a i Zabiniego. Byli sami. Widocznie czekali na nie. Rosie i Liliane weszły do środka, targając za sobą kufry.
- Cześć chłopaki! - przywitała się się Rosie.
- Ave wszystkim! - powiedziała Ily, przenosząc swój bagaż na półkę.
- Cześć, gdzie macie Flanelę? - zapytał Will.
- Poszła do Gryfiaków, za chwilę ma przyjść - wyjaśniła krótko Ross.
- Aha, czyli znowu ich woli od nas - skwitował Scorpius.
- Wiesz ona też jest Gryfonką, a oni zawsze się razem dogadują - powiedziała Ily siadając na przeciwko Willa.
- A ja nadal się zastanawiam jak to możliwe, że twoja siostra trafiła do domu obrońców szlam i upośledzonych - Will pokręcił zrezygnowany głową.
- Ja też się czasami nad tym zastanawiam - powiedziała Rosie siadając między chłopakami i przytulając się do kuzyna.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Nella z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć wam! - powiedziała wesoło. Chłopaki w odpowiedzi tylko skinęli głowami. Nella usiadła koło siostry, a w wagonie zapanowała nieprzyjemna cisza.
- Musimy o czymś porozmawiać - zaczęła po chwili poważnie Liliane i wyciszyła wagon. - Pamiętacie historie o czasach przed wojną? - pokiwali głowami. - Kiedy nasz wspaniały Harry Potter niszczył horkruksy z resztą “Wybawców Świata”?
Wszyscy popatrzyli na nią z zaciekawieniem, a Rosie i Sorpius kiwnęli potakująco głowami, Nella, Will dali jej znać by kontynuowała. Dobrze wiedzieli jak było. Jak bardzo ich rodzice mieli pod górę, kiedy musieli "pracować" dla Voldemorta, a później męczyć się po wojnie z tymi całymi przesłuchaniami i cudem uniknęli afery związanej z Azkabanem.
- I o II Bitwie o Hogwart? W której zniszczył na dobre ojca? - dodała cicho, ale mocnym i chłodnym głosem.
Zapadła głucha cisza, nikt nie chciał się odezwać.
- Do czego zmierzasz?- w końcu podjęła Nella.
- Do tego, że Dambus nie dowiedział się o wszystkich horkruksach… A po za tym nie wiedział o nich wszystkiego.
Wstrzymali oddechy, a Liliane ciągnęła dalej:
- Czyli Potter nie zniszczył ich wszystkich - powiedziała patrząc za okno.
- Tata żyje? - Szepnęła Nell, a głos jej się załamał. Lili niepewnie kiwnęła głową.
- Nie nazywaj go tak, nie zasługuje na to - szepnął do niej Malfoy. Mimo jego cichego głosu, wszyscy go usłyszeli. Liliane spojrzała na niego, jakby był osłem.
Twarz każdego z nich wyrażała coś innego; po Rosie było widać, że się boi (nic dziwnego, w końcu jej matka należy do największych zwolenników Czarnego Pana); Nella ukryła twarz w dłoniach i oparła się o ścianę przedziału, Scorpius spoglądał niepewnie w stronę Zabiniego. Will wpatrywał się sztywno w podłogę, a z twarzy Lily nie można było nic wyczytać. W końcu brunet przerwał ciszę i zapytał:
- Co jest horkruksem?
- Nie horkruksem, tylko horkruksami - powiedziała sztywno Ily, nadal wpatrując się w okno.
- Że jak?! - wybuchnęła Nella. - Skąd ty możesz to wiedzieć?! To nie prawda... to nie może być prawda. Trzeba powiedzieć Jamesowi i jego rodzicom... - wstała roztrzęsiona i podeszła do drzwi z zamiarem opuszczenia przedziału. Jej siostra już miała rzucić zaklęcie paraliżujące, gdy Scorpius chwycił dziewczynę za nadgarstki i posadził z powrotem na miejscu.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział tylko.
- Ile? - zapytał spokojnie Will.
- Trzy - powiedziała bez emocji Ślizgonka.
- Ale co nimi jest?! - przerwała Lestrange, nie wytrzymując.
- Spokojnie - Will próbował ją uspokoić, na co ta nie odpowiedziała, ale oparła się o jego ramię.
- Dziewczyny, Will ma rację, trzeba zachować spokój... - rzekła Lili zimnym jak lód głosem, nie chcąc okazywać emocji. - Na razie nikt nie może o tym wiedzieć… Powiedziałam wam żebyście wiedzieli, że trzeba...
- Jak to nikt? Każdy powinien się dowiedzieć, że on żyje! - krzyknęła niewyraźnie Nell. Wiedziała, że trzeba ostrzec wszystkich przed powrotem Lorda Voldemorta.
- Co jest horkruksem? - zapytała uspokojona już, Rosie.
Liliane westchnęła i wskazała na swoją rękę. Ukazała się na niej bransoletka z białego złota, wyglądająca jak mały wąż, ze szmaragdowym okiem, oplatający nadgarstek. Rosie i Nella wciągnęły głośno powietrze.
- Nie, nie, nie... to nie jest prawda - powtarzała jak mantrę Nell.
Po chwili Rosie odsłoniła rękaw i na jej nadgarstku można było zobaczyć taką samą bransoletkę, zrobioną ze srebra.
- Czy możesz trochę jaśniej? - spytał Malfoy.
- Te bransoletki... Mamy je we trzy, ze złota, białego złota i srebra… - odrzekła Rosie.
- Dostałyśmy je od matki jak miałyśmy 5 lat - powiedziała cicho Nella.
- Mówiła, że mamy je nosić, że to takie talizmany, i że mamy je mieć ze sobą zawsze... i pilnować jak niczego innego… Bo to ważny i cenny prezent... - powiedziała Lili, całkowicie bez emocji. Rosie schowała twarz w ręce i skuliła nogi na siedzeniu.
- Od kiedy to wiesz? - odchrząknęła Nell, do jej głosu wdarł się chłód. Denerwowała ją postawa siostry, wiedziała, że Lil dowiedziała się tego szybciej i miała jej za złe, że mówi jej to dopiero teraz i to przy wszystkich.
Lili nie odpowiedziała. Siedziała cicho, ze spuszczoną głową i włosami zasłaniającymi twarz.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz