Odkąd pamiętam interesowało mnie łucznictwo i posiadanie własnego łuku
było moim wielkim marzeniem. Kiedy miałam dziewięć lat, dostałam swój
pierwszy drewniany łuk z kołczanem pełnym drewnianych strzał. Zrobiłam ze styropianu prowizoryczną tarczę do ćwiczeń i tak zaczęłam strzelać z
łuku.
Dopiero w zeszłe wakacje zostałam posiadaczką ciężkiego,
sportowego łuku i strzał z metalowym grotem.
Łucznictwo traktuję jako
jedną z form odstresowania się. Gdy się denerwuję, wychodzę i wyciągam
tarczę, ochraniacze (przekonałam się na własnej skórze, że podczas
strzelania można się nieźle pokaleczyć) oraz łuk oczywiście. Regularnie
chodzę na zajęcia do klubu łuczniczego "Victoria" w Ścinawce Średniej
oraz ćwiczę sama w swoim ogrodzie. Cieszę się, że łucznictwo nadal jest
popularne.
Marta Zimoch, 6a